poniedziałek, 8 maja 2017

Santa Montefiore – „Cygańska Madonna”













Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2010
Tytuł oryginału: The Gypsy Madonna
Przekład: Anna Dobrzańska-Gadowska

 


Mauriac to niewielkie miasteczko położone w południowo-zachodniej części Francji, w rejonie Akwitanii, gdzie najważniejszym miastem jest Bordeaux. Czasy drugiej wojny światowej dla nikogo nie były łatwe, nawet dla Niemców. Wśród nich byli też i tacy, którzy mówili Adolfowi Hitlerowi (1889-1945) stanowcze NIE. Przypomnijmy sobie choćby historię polskiego kompozytora i pianisty pochodzenia żydowskiego Władysława Szpilmana (1911-2000), który życie zawdzięczał właśnie takiemu zbuntowanemu faszyście. Niemniej, w przypadku Cygańskiej Madonny nie mamy do czynienia z literaturą faktu. Przypomniałam tę historię tylko dlatego, aby zwrócić uwagę na pewną analogię pomiędzy wydarzeniami rzeczywistymi a fikcją literacką.

Otóż powieściowy Dieter Schultz jest oficerem Wehrmachtu i na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie szczerze oddanego sługi Adolfa Hitlera. W czasie wojny na czele swojego oddziału trafia do francuskiego Mauriac, gdzie znajduje się przepiękny zamek, a w nim kosztowne dzieła sztuki. Jego właścicielami są Żydzi, którzy bardzo szybko zostają z niego wysiedleni. Znając upodobania Hitlera do dzieł sztuki, Niemcy nie mogą postąpić inaczej, jak tylko uznać je za swoje, czyli zwyczajnie ukraść. Na zamku pracuje młoda i bardzo piękna dziewczyna o imieniu Anouk, która bardzo szybko staje się obiektem westchnień przystojnego niemieckiego oficera. W niedługim czasie młodzi zakochują się w sobie i biorą ślub. Zamieszkują w zamku, gdzie są naprawdę szczęśliwi. Lecz mieszkańcy miasteczka nie mogą wybaczyć Anouk tak wielkiej zdrady. Z ich związku rodzi się chłopiec, któremu rodzice nadają imię Mischa. Szczęście zakochanych bardzo szybko się kończy. Dieter zostaje wezwany do Rzeszy, a tam zamordowany. Od tej chwili Anouk i jej syn muszą radzić sobie sami. Dopóki żył Schultz obydwoje byli bezpieczni. Teraz wszystko się zmienia. Anouk zostaje oficjalnie uznana za zdrajczynię i napiętnowana przez otoczenie. Jak wiadomo, kobiety uznawane za winne współpracy z nazistami piętnowano w okrutny sposób. Jeżeli jakimś cudem udawało im się ujść z życiem, to karano je, goląc im głowy i wypalając na ciele faszystowskie symbole. Taki właśnie los spotyka Anouk. W samym centrum miasta, na oczach niemal trzyletniego syna, miejscowa ludność wymierza jej karę. Gdyby nie pomoc pewnego amerykańskiego żołnierza, kobieta i jej dziecko z pewnością zostaliby zamordowani.

(…) Wyrywają mnie z ramion matki jak młodą sadzonkę z ziemi. Krzyczę, wyciągam do niej ramiona, palce mam rozcapierzone i sztywne z przerażenia. Czyjeś silne ramię przygniata mój brzuch i chociaż kopię i biję w nie pięściami, jestem za mały i za słaby. Mam dopiero dwa i pół roku. Nie rozumiem, co się dzieje, ani dlaczego. Ludzie wrzeszczą: „Dziwka!”, „Zdrajczyni!”. Obce, wrogie palce szarpią ubranie na mojej matce, zdzierają je z niej. W końcu mama staje na środku rynku naga i blada jak obdarty ze skóry królik. Powalają ją na kolana i wtedy kobiety, trzy kobiety zaczynają obcinać jej włosy nożami. Mama nie płacze. Milczy i nie spuszcza wzroku z mojej twarzy, próbuje dodać mi odwagi, lecz ja czuję jej lęk i mój bezpieczny świat wali się w gruzy. 
– Maman! – krzyczę rozpaczliwie. 
Mój krzyk ginie wśród wrzasków tych, którzy aż palą się, żeby wymierzyć jej karę. Patrzę, jak jej włosy opadają na ziemię grubymi pasmami, podobne do ciemnych piór. Spod włosów wyłania się naga skóra, jasna i pokrwawiona. 
– Nie róbcie krzywdy mojemu synowi – błaga raz po raz. 
Jej głos jest spokojny, twardy i obco brzmi w moich uszach. Tłum szaleje, ogarnięty atakiem nienawiści, zdolny do wszystkiego. 
– Szwabski bękart! – krzyczą i podrywają mnie wysoko do góry, żeby wszyscy mogli mnie obejrzeć (…)*

Wydanie z 2008 roku
Ta drastyczna scena pozostawia w psychice małego dziecka trwały ślad. Stres jest tak silny, że mały Mischa nagle przestaje mówić. Do tej pory był szczęśliwym dzieckiem, a teraz jest samotny i wycofany z życia. Poza tym, w miasteczku wszyscy traktują go niczym trędowatego. Chłopczyk jest tak bardzo samotny, że wymyśla sobie przyjaciela, z którym rozmawia i psoci. Tylko niektórzy mieszkańcy zamku, który po wojnie nowi właściciele zamienili w hotel, są do niego przyjaźnie nastawieni, twierdząc, że przecież on nie może odpowiadać za grzechy matki.

Mijają lata, w czasie których wiele zmieniło się w życiu Anouk i jej syna. Mischa nie nosi nazwiska ojca. Nie mieszka już we Francji. Jego nową ojczyzną są Stany Zjednoczone. Tam również mieszkała jego matka. Kiedy czytelnik poznaje Mischę Fontaine’a, mężczyzna ma już ponad czterdzieści lat i jest pogrążony w żałobie. Właśnie pochował swoją ukochaną Maman. Jednak jest coś, co nie daje mu spokoju. Na łożu śmierci matka wspomniała o pewnej zdumiewającej rzeczy. Okazuje się, że przez te wszystkie lata Anouk była w posiadaniu wspaniałego obrazu namalowanego ręką samego Tycjana (ok. 1490-1576) około 1511 roku. Kobietę dręczą jakieś niezrozumiałe wyrzuty sumienia i jedyne, czego pragnie, to oddać obraz. Tak więc w testamencie przekazuje go Metopolitan Museum w Nowym Jorku. Niemniej, nie chce zdradzić jego pochodzenia, co znacznie utrudnia przekazanie darowizny. Mischa jest zdezorientowany, ponieważ przez całe życie nie tylko nie wiedział o obrazie, ale też nie ma najmniejszego pojęcia, w jaki sposób matka weszła w posiadanie tak cennego dzieła sztuki. W związku z tym rozpoczyna własne śledztwo. Powraca do lat dzieciństwa. Wspomina ludzi, którzy wiele dla niego znaczyli, jak i tych, którzy wyrządzili mu ogromną krzywdę. W miarę jak dociera do sedna sprawy w jego sercu zaczyna dojrzewać chęć zemsty na tych, przez których cierpiał. To przecież właśnie z ich powodu nigdy nie potrafił kochać. Zawsze to matka była dla niego najważniejsza. O sobie i o niej zwykł mówić: Maman i jej mały chevalier. Czy Mischy uda się poznać prawdę? Czy w końcu będzie w stanie zaznać szczęścia? A może nie ma już dla niego ratunku?

Wydanie z 2007 roku
Dawno temu Santa Montefiore moją sympatię zdobyła powieścią pod tytułem Spotkamy się pod drzewem ombu. Tym razem Autorka proponuje zgoła odmienną historię, ale równie przejmującą i wartościową. Główny bohater, Mischa Fontaine, to mężczyzna zagubiony i bardzo nieszczęśliwy. Wciąż usiłuje odnaleźć właściwą drogę w życiu, jednak ponosi na tym polu całkowitą porażkę. Szczęścia poszukuje w ulicznych gangach i łatwych kobietach. Matka tak bardzo go od siebie uzależniła, że nie potrafi żyć własnym życiem. Choć prowadzi dobrze prosperującą firmę, to jednak wciąż czegoś mu brak. Przeżycia z dzieciństwa, a także utrata kogoś, kto był dla niego całym światem sprawiają, że nie potrafi ufać i nie ma w sobie na tyle siły, aby móc wreszcie przed kimś się otworzyć. Czy Mischa znajdzie wreszcie swoją własną drogę do szczęścia i odkryje co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze?

Ta książka jest klasycznym przykładem powieści o powrotach. Czytelnik ma tutaj do czynienia z powrotem nie tylko do trudnej przeszłości, której w pewnym momencie swojego życia trzeba stawić czoło. Mischa musi przede wszystkim uporać się z samym sobą i wrócić do punktu wyjścia. Aby normalnie żyć, zmuszony jest odnaleźć w sobie to, co utracił albo co zostało mu brutalnie odebrane przez złych ludzi. Mężczyzna musi na nowo poznać samego siebie i w ten sposób zacząć wszystko od nowa. Jego życie można podzielić na dwa etapy, a granicą pomiędzy nimi jest śmierć matki.

Cygańska Madonna to także powieść o zaufaniu i jego utracie. Mischa przekonał się, że tak naprawdę pozory mogą bardzo mylić. Wierzymy ludziom, którzy w gruncie rzeczy nie są tymi, za których się podają. Podobnie jak osądzamy, nie znając faktów. Dopiero kiedy odchodzą, czujemy pustkę, żal i nie potrafimy już żyć tak, jak robiliśmy to, zanim osoby te pojawiły się w naszym życiu. Ta książka to również opowieść o poszukiwaniu prawdy, która nie zawsze jest taka, jakbyśmy tego oczekiwali. Nie bez znaczenia jest tutaj także tytuł samej powieści, który stanowi odniesienie do tematyki obrazu Tycjana, na którym doskonale widać tę szczególną więź łączącą Matkę z Synem. Podobnie rzecz przedstawia się w relacjach Mischy z jego Maman.


Cygańska Madonna znana również jako Madonna z Dzieciątkiem
Obraz został namalowany w latach 1511-1513
i obecnie znajduje się w Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu.
autor: Tiziano Vecelli (Tycjan)


I na koniec jeszcze kilka słów o tym, co stało się inspiracją do napisania tej książki. Otóż po tym, jak Ostatnia podróż Valentiny doskonale sprzedała się w Stanach Zjednoczonych, Santa Montefiore pragnęła nadal pisać o Europie, lecz nie chciała powielać poprzedniej tematyki. Pomyślała zatem, że tym razem akcję powieści umieści gdzie indziej. Wybrała więc okolice Bordeaux, ponieważ spędziła tam kilka lat swojego dzieciństwa i często wraca do tego miejsca. Małe wioski mają w sobie coś dziwnego, co sprawia, że można odnieść wrażenie, iż utknęły one w poprzedniej epoce. Ponieważ świetnie pisało jej się Ostatnią podróż Valentiny, Santa Montefiore postanowiła stworzyć coś zgoła innego. Zdecydowała więc, że tym razem narratorem będzie mężczyzna. Pisanie z męskiego punktu widzenia nie było wcześniej planowane. To się po prostu stało. Tak więc włączyła odpowiednią muzykę i zaczęła pisać w pierwszej osobie coś, czego nigdy wcześniej nie robiła. I nagle Autorka znalazła się w umyśle mężczyzny, stwierdzając ze zdziwieniem, że to jest właśnie to, czego potrzebuje. Nigdy więcej nie podejmowała takiego wyzwania. Powodem nie był brak chęci, lecz fakt, iż po prostu nie czuła już takiej potrzeby. Poza tym – jak sama twierdzi – Cygańska Madonna była najprostszą – pod względem tworzenia – powieścią, jaką do tej pory napisała. Santa Montefiore próbowała tworzyć kolejną książkę w narracji pierwszoosobowej, lecz bardzo szybko okazało się, że nie może identyfikować się z taką formą pisania odnośnie do aktualnie kreowanej historii, więc zmieniła narratora na trzecią osobę. Autorka uważa bowiem, że jeśli pisarz nie czuje się dobrze w danej narracji, wówczas nie powinien się do niej zmuszać, bo nie ma to najmniejszego sensu.

Jedno z wydań brytyjskich (2016)
Wyd. SIMON & SCHUSTER 
Santa Montefiore uważa, że książki z pierwszoosobową narracją wyróżniają się na tle innych. Pisząc Cygańską Madonnę, Autorka czuła się przy tym fantastycznie. Musiała też bardzo uważać, kreując postać ojczyma Mischy. Chciała bowiem, aby Coyote stał się bohaterem niezwykle tajemniczym. Chyba jej się to udało, ponieważ Mischa dostrzega go najpierw oczami dziecka, a potem widzi Coyote’a już jako dorosły mężczyzna. Jako narrator, Mischa nigdy nie musiał wchodzić w umysł swojego ojczyma. Santa Montefiore obawiała się, że gdyby tak się stało, wówczas gdzieś zniknęłaby tajemniczość tej postaci. Autorka twierdzi też, że bardzo długo nie mogła nadziwić się, jak szybko i z jaką łatwością przyszło jej pisanie tej książki. Czuła wtedy, jakby ktoś podsuwał jej poszczególne sceny, którymi mogła w miarę upływu czasu uzupełniać fabułę powieści.

Piosenką, która pomagała Autorce w pisaniu, była kowbojska ballada zatytułowana Streets of Laredo, którą śpiewa powieściowy Coyote, akompaniując sobie na gitarze. Wybrała ten utwór dlatego, ponieważ bardzo często jej mąż śpiewał go dzieciom. Z tego, jak bardzo odpowiednia jest ta ballada dla Coyote’a, Autorka zdała sobie sprawę dopiero wtedy, gdy pisała końcowe sceny powieści. Nie zawsze ma miejsce taki zbieg okoliczności, więc ważne jest, aby go w pełni wykorzystać. Gdzieś w głębi duszy Santa Montefiore czuła, że musi napisać tę historię. To było bardzo silne wewnętrzne przekonanie, z którego zdała sobie sprawę znacznie później, kiedy cała powieść była już gotowa. Wyglądało to tak, jakby wszystko z góry było zaplanowane, ale to nieprawda. Dlatego tak bardzo ją to zdziwiło. Skoro tylko Cygańska Madonna trafiła w ręce czytelników w 2006 roku, Santa Montefiore otrzymała wiele e-maili od ludzi, którzy opowiadali jej własne historie o tym, jak po latach znowu mogli powrócić myślami do czasu swojego ukochanego dzieciństwa.








* S. Montefiore, Cygańska Madonna, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2010, s. 60-61.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz